Moje życie było całkiem spokojne,a w każdym razie nie zostawiało wiele do życzenia.Żyłam niemal bez obowiązków w silnej watasze z rozległymi terenami.Jednak pewnego dnia wszystko się zmieniło.Najechała nas wroga wataha z północy, z którą już od jakiegoś czasu były konflikty.Napadli nas z zaskoczenia,nikt nie wiedział co robić.W kilka tygodni obrócili naszą kulturę i tereny watahy w pył.Bezpowrotnie. Już po tygodniu walk wilki poddawały się,lecz wrogowie mieli serca z kamienia. Widziałam śmierć moich rodziców,którzy próbowali mnie ochronić. Uciekłam i chowałam się w lasach w obawie przed najeźdźcami,którzy prawdopodobnie zrobili by wiele by się mnie pozbyć.Wędrowałam pustkowiami,niemalże bez jedzenia i wody.W końcu po jakimś czasie przypomniałam sobie położenie watah w okolicy. Po długim poszukiwaniu znalazłam jedną z nich,którą nasze pisma opisywały jako nową i przyjaźnie nastawioną.Gdy z oddali zobaczyłam jakąś waderę podbiegłam do niej i przedstawiłam się.
-A więc jesteś Nashee tak?-powiedziała-Ja nazywam się Saphira.
-Miło mi poznać.Przybyłam tu,aby dołączyć do waszej watahy.
-Świetnie.Oprowadzę cię.
<Saphira?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz