Pomagałem Saphirze w dzisiejszym obchodzie. Byliśmy w górach tutaj śnieg sypał jeszcze gęściej niż w zwykłych, nizinnych terenach. Chodziłem i dokładnie wypatrywałem wszystkiego, gdy nagle w oczy rzucił mi się ruch na północ ode mnie. Następnie zauważyłem czerwoną plamę, która intensywnie odznaczała się na tle białego puchu. Naprężyłem wszystkie mięśnie i sprintem ruszyłem w to miejsce. Śnieg pryskał podczas biegu w każdą stronę, na moim brzuchu oraz torsie utworzyły się już duże kule śniegu. Wiatr niemiłosiernie chłostał mnie po twarzy. W miejscu, gdzie była duża plama krwi, spostrzegłem smukłą sylwetkę. Z każdym krokiem bliżej widziałem ją wyraźniej. Była to wysoka wadera w odcieniach brązu i karmelu z domieszką pomarańczy. Plama krwi, którą się tam przejąłem okazała się plamą po zwykłym zwierzęciu. Samica nachylała się nad nim, tworząc wokół niego kurtynę z gęstych kasztanowych włosów. By jej nie wystraszyć cicho zapytałem:
- Co Ty tutaj robisz?
- Jak to co? Jem...- odparła trochę speszona - A co? - dodała szybko.
- Nie zrozum mnie źle, ale jesteś na terenach Watahy Srebrnego Księżyca... Mojej watahy. - wyjaśniłem.
- Ou... Wybacz. Już sobie idę. - szepnęła mozolnie wstając.
- Nie, nie! Czekaj! - zawołałem podbiegając do niej. Kto by pomyślał, że w tak krótkim czasie zdążyła odejść parę metrów dalej. Samica obejrzała się przez ramię. - Jak chcesz to możesz dołączyć. Zależy mi na każdym członku.
- Na serio mogłabym? - zapytała z nutką nadziei.
- Oczywiście. Chodź ze mną, zaprowadzę Cię na główne tereny watahy. - uśmiechnąłem się ciepło.
Wadera ruszyła, a ja z nią. Wymieniliśmy się imionami i szliśmy rozmawiając, aż nagle potknąłem się o coś. Nie zauważyłem o co, bo było to pod śniegiem, ale mniejsza z tym. Upadając, zahaczyłem ogonem o łapę Octavii. Zaczęliśmy się toczyć z górki, śnieg oblepiał nas tak, że po chwili widziałem tylko ogon samicy wychodzący spośród ogromnej, białej kuli. Ja przestałem się toczyć, bo uderzyłem w drzewo. Szybko zacząłem się otrzepywać z śniegu i pobiegłem poszukać wadery.
Ona również zatrzymała się uderzając o pień drzewa.
- Nic Ci nie jest? - zapytałem odgarniając z niej śnieg.
<Octavia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz