niedziela, 5 stycznia 2014

Od Sakuyi

Kolejny, zimny ranek nadszedł. Dzień jak dzień. Śnieg zaspami leżał na gruncie, wiał przenikliwy wiatr. Wsunęłam się bardziej w skórę renifera, bo nie lubiłam zimna. No cóż, ale skoro trzeba wyruszać, to trzeba. Jestem już w tej norze od tygodnia.
Wygrzałam się jeszcze trochę i zaczęłam pakować rzeczy do tobołka. Po chwili wszystko było już spakowane. Wyszłam z jaskini, jednak nie minęło pięć sekund, a już leżałam w śnieżnej zaspie, zdmuchnięta wielkim podmuchem wiatru. Westchnęłam i stworzyłam wokół siebie bańkę ciepłego powietrza. Było dosyć przyjemnie, no i wiatr mi nie przeszkadzał.
Po pewnym czasie przestało wiać, a ja dotarłam na jakąś polanę. Byłam trochę zmęczona łażeniem w śniegu, więc rzuciłam się na biały grunt i zasnęłam. Drzemka jednak szybko minęła. Obudziły mnie szmery i czyjeś kroki. Polana była teraz usiana wilkami. Trochę się onieśmieliłam(śpiąca wadera to nieczęsty widok na polanie), ale szybko odzyskałam normalną pewność siebie. Podeszłam do jakiejś wilczycy i spytałam uprzejmie:
-Przepraszam... Gdzie ja jestem?

<Falixy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz