Całkiem ciekawie, jest pamiętać połowę życia. Moja opiekunka Astra mówiła że przez to ciągle jestem wiecznym szczeniakiem. Przecież to nie jest prawda, szczeniak nie uciekł by z pożaru i nie latał sam z miejsca na miejsce. No właśnie, z miejsca na miejsce, bez przyjaciół, partnerki, rodziny. Chyba jedynym plusem tej sytuacji jest to że jeżeli ktoś się na mnie wkurzy ja po prostu sobie pójdę. Tak jak poszedłem z ostatniej watahy.
Lecę sobie nawet nie wiem w którą stronę, bo chmury zasłaniają słońce. Zrobiło się całkiem zimno.
- No dobra czego się spodziewałeś, jest zima. – Powiedziałem do siebie. Oj, nie dobrze, gadam do siebie. W pewnym momencie zobaczyłem polankę obok strumyka. Wylądowałem na niej. Z nudów, zacząłem moczyć w potoku łapy. Myślałem o tym że muszę prędko znaleźć, watahę, z której mnie nie wywalą i mi się spodoba, bo zostanę dzikim wariatem, mamroczącym do kamieni. W pewnym momencie, zobaczyłem jakąś kaczkę, czy coś takiego. Postanowiłem, do niej zagadać, to była jedna z moich mocy. Nie ważne, jak to dziwnie może wyglądać dla innych wilków.
- Witaj jestem Lost. – kaczor spojrzał się na mnie, choć bardziej zdziwiło mnie to że po mojej prawej stronie rozległ się głos.
- Miło Cię poznać, jestem Asesino. – Odwróciłem się w stronę głosu. Stał tam brązowy samiec. Ciekawe co sobie o mnie pomyśli, e tam nie ważne.
- Co tutaj robisz Asesino?
- Prowadzę watahę.
- Watahę powiadasz, a są tam jeszcze jakieś wolne miejsca?
< Asesino?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz