Ryba serio była pyszna. Ostatnio złowił mi taką brat. I gdy sobie o nim przypomniałam zrobiło mi się tak dziwnie... Z zamyślenia wyrwał mnie Logan:
-Znasz może Phoebe Nachee?
-To ta taka od cyferek?-nie jestem dobra w tych sprawach. Po prostu nauki ścisłe są nie dla mnie
-Tak właśnie ta-roześmiał się Logan
-Zresztą wiesz-zaczełam przełykając rybę-takie obliczanie, logiczne myślenie to nie dla mnie. Ja wole pobiegać, połapać motyle, albo...
-Albo co?-spytał zaciekawiony
-Albo spychać innych do wody-powiedziałam wpychając go do jeziora.
-Co to miało być?!-spytał lekko zdenerowany
-A bo ja wiem?-uśmiechnęłam się niewinnie- Zresztą masz rację to było nie fair.
-Aleś zmieniła sytuację...-zaczął wychodzić z wody
-Sam chciałeś-powiedziałam wskakując do jeziora i ochlapując go wodą.
-Nie do końca o to mi chodziło, ale przynajmniej jesteśmy kwita-uśmiechnął się.
-Taaak..
-Nie wiem jak ty, ale już wychodzę-powiedział basior
-Spoko. Ja chyba jeszcze zostanę, oswoję rybki, zjem sobie wodorosta...
-Co?!-i oto mi chodziło!
-Żartuję! -wyszłam z jeziorka-Po prostu idę biegać. Nie myślałeś że to na serio?
<Logan, dokończ-brak weny>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz