Słoneczny dzień. Medytowałam, to znaczy, miałam wyłączony mózg na polanie. Jak ja to lubię... Nagle nie wiadomo skąd pojawiła się koło mnie wadera. To znaczy... podeszła, ale byłam ''off-line'' i nie zauważyłam jej.
- Przepraszam... Gdzie ja jestem?- spytała.
- W Watasze Srebrnego Księżyca.- uśmiechnęłam się.- Jestem Falixy, a ty?- spytałam.
- Sakuya. Miło mi.- odwzajemniła uśmiech.
- Chcesz dołączyć do watahy?- spytałam.
- Chętnie!
- To idziemy do Asesina.- ziewnęłam.- Sorki, ale mój mózg jest w stanie melanżu...
- Hah- parsknęła śmiechem. Poszliśmy.
- Hejo!- zawołałam, gdy byliśmy już w jaskini alfy.
- O, hej Falixy. Kto to?- spytał.
- To nowa członkini watahy.
- Nazywam się Sakuya.
- A ja jestem Asesino. Miło mi.- Wilki załatwili formalności.
- Dobra... zakładam, że do mnie należy obowiązek oprowadzenia?- powiedziałam.
- Jasne. Ale jak chcecie, mogę wam towarzyszyć!- powiedział. Ja popatrzyłam na waderę. Ta się uśmiechnęła.
- Było by mi miło.- powiedziała.
- No to idziemy! Come on, please!
<<Sakuya?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz