Nie ma to jak poranne wyjście z jaskini a tu wszędzie śnieg. Taki zimny puch włażący wszędzie...Wyjść z jaskini i schować się za drzewami by po chwili usłyszeć basiora poznanego wczoraj,który obserwuje niebo.
- Wiesz... Gdy tak stoisz i uśmiechasz się patrząc w niebo wyglądasz jak niespełna rozumu. - wychyliłam się lekko do znajomego.
- A czy jestem? - spytał z uśmiechem.
- No nie wiem, jestem tutaj hm... 1 dzień?
- A może chcesz się przekonać? Wybierałem się właśnie na polowanie, możesz pójść ze mną. Przynajmniej lepiej Cię poznam.
-A co szkodzi? Nie ma to jak poranne polowanie a potem leżeć bez żadnych znaków życia-zaśmiałam się lekko a po chwili lekko zaburczało mi w brzuchu. Po chwili już szliśmy na terytorium łowieckie wymieniając się uwagami co do wyboru zdobyczy.
-Może jelenia?-zaproponował.
-Jeśli chcesz oberwać z jego rogów to proszę bardzo. Lepiej jakąś łanię odstająca od stada,bo zwykle te są ranne albo jeszcze coś lepszego,tak,że łatwo je schwytać. Ale jeleń to może być lekkie wyzwanie-uśmiechnęłam się pod nosem.-Chociaż może...
-Hm?
-Co byś powiedział na drobne wyścigi? Kto szybciej ubije swoją ofiarę?
-A można spróbować,kto przegra co zrobi?
-O tym zdecyduje wygrany-zaproponowałam. Zgodził się i dotarliśmy do stada. Rozdzieliliśmy się i na wspólny sygnał ruszyliśmy do ataku na przeciw siebie. Zdecydowałam się na bliską sarnę a by i sobie zrobić przyjemność,stanęłam w ogniu i tak skoczyłam na swoją ofiarę. Spłonęła w moich objęciach ognia a ja miałam pieczoną sarnę. Zadowolona z szybkości,odciągnęłam ją do krzaków.
<Asesino,jak ci poszło i kto wygrał?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz